Lubię myśleć, że nasz wątpliwy stan posiadania jest wynikiem miłości do minimalizmu. Nie ma zaś nic wspólnego z zasobnością naszego portfela. Dla nas mniej znaczy lepiej. Bo mniej sprzątania, mniej wydawania i mniej problemów.
Stworzyliśmy całą górę niepotrzebnych rzeczy (…) Kiedy coś kupujesz nie płacisz za to pieniędzmi płacisz za to godzinami swojego życia, które poświęciłeś, żeby na to zarobić.
Im bardziej zagłębiamy się w remont, tym więcej rzeczy potrzebujemy. Ale też paradoksalnie tym mniej chcemy mieć. Myślę, że miałbyś tak samo, patrząc na tony niepotrzebnych rzeczy, które worami i kartonami wynosiliśmy ze Stefanem z remontowanych pomieszczeń. Połamane łóżka i krzesła, tony starych ubrań, szczerbate filiżanki i kubki z utrąconym uszkiem, pudła pełne starych podręczników i dokumentów. I rzeczy, których przeznaczenia nikt nie był w stanie nam wytłumaczyć. Jakieś pamiątki z podróży nie wiadomo dokąd… Wymyślne „zbieracze kurzu” od cioci z Paryża, które do niczego się nie przydają, ale wyrzucić trochę nie pasuje…
Część z tych znalezisk już się pozbyliśmy, z większością nie wiadomo co zrobić. Spalić? Oddać? Wyrzucić?
Nie jesteśmy typowymi minimalistami. Stefan nie ma jednej pary spodni i trzech t-shirtów, chociaż tyle by pewnie tylko potrzebował. Ja mam kilka ulubionych kubków, nie pijam porannej kawy z praktycznego blaszanego kubka. Ale postanowiliśmy, że nie doprowadzimy tego domu do takiego stanu, jaki prezentował jeszcze kilkanaście miesięcy temu. O nie!
Czego mieć mniej
Wysłałam niedawno przyjaciółce zdjęcie kolejnych worów do utylizacji. Reakcja? Jak tak dalej pójdzie, niedługo w tym domu już nic nie zostanie. Tak, wyrzucam na potęgę,… ale nie kupuję substytutów.
Czego nie potrzebujemy w nadmiarze?
- nowych ubrań i butów – Sara Ferreira napisała kiedyś, że sieciówki mają ją za idiotkę, sądząc że za poliestrową szmatę rodem z Bangladeszu zapłaci workiem monet. Nasze stanowisko jest bardzo podobne.
- tkanin użytkowych – pościele, obrusy, ręczniki – worami wynosiłam je jeszcze w zeszłym tygodniu z domu. Teraz wszystkie mieszczą się na jednej półce.
- kawy na mieście – chyba, że w dobrym towarzystwie. Chociaż lepiej smakuje ta w zaprzyjaźnionym domu.
- naczyń i garnków kuchennych – nie gromadzimy, używamy tego, co mamy.
- książek – mamy ich bardzo mało. Znajomości w miejscowej bibliotece to jest to!
- jedzenia – zakupy max 2 razy w tygodniu i wymyślanie nowych potraw z tego, co aktualnie jest w lodówce.Wyjątek to mięsko (Stefan), słodycze (ja) i piwo (paliwo napędowe Szwagra).
- mebli – tylko te konieczne. Dużym plusem naszego domu są zakamarki, w których można poupychać wszystkie sprzęty użytkowe na naprędce skleconych półkach.
- kwiatków doniczkowych – wszystkie uschły.
- sprzętów i narzędzi w warsztacie – Szwagier mieszka obok i ma wszystko 🙂
- pojazdów – stan obecny – auto 1 sztuka, rower 1 sztuka, motocykl 1 sztuka.
- pamiątek z podróży – nie kupujemy durnostojek, wszystkie pamiątki zamykamy w albumach.
- remontów.
Czego ciągle nam mało?
- słodyczy
- czasu
- pieniędzy
- podróży, na które trzeba czasu i pieniędzy
- spotkań z przyjaciółmi (czasu!)
- spacerów po lesie (czasu!)
// zdjęcie Shanna Camillieri
Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz