Kiedy wiesz, że to już jesień? Kiedy do Twojego domu zaczynają się pchać polne myszy, a ty chodzisz na palcach, żeby nie nadepnąć na pułapki. Obecny stan myszy w dziadowskim domu – sztuk dwie (tyle zauważyłam), liczba zastawionych pułapek – siedem.
***
Mam wrażenie, że nasz czas się kurczy. Zaspane ranki, przegryzanie suchej kanapki podczas suszenia włosów, kilka łyków herbaty. Osiem godzin w pracy. Popołudnia wypełnione po brzegi gruzem, wizytami w budowlanym i szybkimi decyzjami. Beton czy glinka wenecka? Granitowy czy stalowy? 30 czy 40 cm? A może 41? I utonięcie pod kołdrą w ciemną noc. A potem od nowa to samo.
Dlatego uciekliśmy. W dzicz prawie. W środku tygodnia. Kiedy tam nagie ściany błagają o odrobinę tynku. A małe gryzonie wślizgują się niepostrzeżenie do korytarza.
Wiesz? Czuć już jesień…
- w nieśmiało żółknących liściach
- w ciepłych promieniach słońca i nie najcieplejszych powiewach wiatru
- w wełnianych swetrach
- w zapachu kiełbasy z ogniska
- w podpince do motocyklowej kurtki
- w herbacie z termosu
- w szybko zapadającym zmroku
- w wieczornej mgle
Gdzie uciekać jesienią?
W Bieszczady. Najlepiej motocyklem. O ile pozwala na to pogoda. A nawet jeśli nie pozwala, bo jeśli leje każdy samochód zjeżdża z drogi, a kierowcy stają się bardziej empatyczni. Całe szczęście nie musimy jechać przez całą Polskę, by poplątać się po Połoninach. Godzina, dwie i jesteśmy na miejscu. Chociaż i u nas jest całkiem spoko. Jesienne spacery po lesie? Jesteśmy na tak. Rowerowe wycieczki po okolicy? Jak najbardziej.
Szkoda, że na co dzień nie możemy sobie pozwolić na powolne picie inki, gdy za oknem mgła spowija na horyzoncie las… W zamian za to dzielnie przemy do przodu z remontami, nabijając na kolejne pułapki aromatyczny serek.
Prawie jesienne remonty
Wydawać by się mogło, że powinniśmy zwalniać tempa. A u nas prace dopiero teraz nabierają rumieńców. Wreszcie zamiast burzyć i demolować – zaczynamy budować. Podwieszany sufit już nie jest nagą konstrukcją, a stelaż w toalecie dostał do kompletu spłuczkę. Chyba nawet Robercika uda nam się zaprosić wcześniej, niż myślałam.
Stefan zlecił mi wybranie AGD do kuchni i jakiegoś rozwiązania na ścianę obok stołu w kuchni. Nie wiem, ma zamiar rzucać w nią spaghetti albo rozsierdzony opluwać biedaczkę zupą?
On sam ze Szwagrem (pojonym dla lepszego efektu piwem) szaleją ze szpachelkami, wkrętarkami i tym podobnymi, biegając z domu do garażu i z garażu do domu. Aż strach wejść im w ciąg komunikacyjny, bo można zostać stratowanym.
Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz